Kto dzisiaj nie miał w ręku smartfona, nie używał komputera, nie tapał w tablet? 😉

Wszystkich nas cyberprzestrzeń uzależnia. I to nie w przenośni, lecz dosłownie.

Jakoś tak jesteśmy skonstruowani, żeby mniej – więcej doprowadzać sprawy do końca. Planować i działać. Patrząc całościowo to, w którym miejscu drabiny społecznej się aktualnie znajdujemy zależy w dużej mierze od naszej inteligencji (czyli w sumie tego, czy potrafimy zaplanować drogę do naszego celu, odrzucając „potykacze” – zawiłości, mrzonki, złudzenia) i wytrwałości (czyli, czy potrafimy zrealizować i wyegzekwować to, co sobie zaplanowaliśmy). Oczywiście dotyczy to dłuższej perspektywy czasowej i wymaga łuta szczęścia…

Wspominam o tym dlatego, że chcę zwrócić uwagę na istotną rzecz. Na NAGRODĘ. Otóż, za działania ukończone jesteśmy ZAWSZE nagradzani. I mniejsza o tych, którzy oceniają efekt naszych starań z zewnątrz. Najważniejsze nagrody otrzymujemy od samych siebie. Odpowiadają za to na przykład neuroprzekaźniki. Jakoś tak jest, że zastrzyk dopaminy zwanej potocznie, acz niewłaściwie ‘hormonem szczęścia’, jest uwalniany w nas każdorazowo po wykonaniu czegoś, co sobie założyliśmy. Dotyczy to zarówno budowy domu, przebieżki przed pracą, wypalenia papierosa czy… doczytania do końca artykułu w gazecie, albo w internecie. Obserwacje sugerują, że nie jakość, doniosłość, czy istotność wykonanego zadania stanowi o wyrzucie dopaminy, ale właśnie doprowadzenie sprawy do końca. Oczywiście za przeczytanie plotkarskiego tekstu o Dżej-Lo zapewne nie zaleje nas fala dopaminy. Nasza nagroda będzie niewielka – kropelka, ciupka, prawie nic. Ale to i tak wystarczy, by w chemii, która dzieje się w naszych ciałach powstał ferment odczuwany przez nas jako coś fajnego. Coś, co warto powtarzać, bo się dobrze kojarzy.

Czy więc, uzależniamy się patrząc w ekran smartfona? Co do tego, wśród badaczy, co prawda powszechnej zgody (jeszcze) nie ma, bo przyzwyczajenie, nawet najbardziej bezmyślne i bezproduktywne, nie musi być zaraz modus perniciosius, trybem destruktywnym, którego działanie prowadzi do dezintegracji jednostki a nawet i osób z nią powiązanych – a tak właśnie należy rozumieć uzależnienie.

 

 

Wyrzuty dopaminy same w sobie mają działanie pozytywne. Dopiero nadmiar tego neuroprzekaźnika w organizmie może budzić pewne obawy. Sprzyja on bowiem halucynacjom, niedostatecznej koncentracji i odpływaniu myśli; rozmaitym ograniczeniom w percepcji rzeczywistości. Zwiększa także, co nie jest bez znaczenia, skłonność do podejmowania ryzykownych działań.

W kontekście bezrefleksyjnego korzystania ze smartfonów, czy tabletów, należy też zwrócić uwagę na dosyć istotne sprzężenie zwrotne związane z dopaminą. Nazywa się ono neuroadaptacją i najprościej rzecz ujmując stanowi zwiększanie tolerancji układu nerwowego na działanie wchłanianych przezeń substancji. Podobnie jak w przypadku innych substancji przyjmowanych przez organizm – leków, używek, środków psychoaktywnych, także i w przypadku dopaminy – im częstsze wyrzuty dopaminy, tym trudniej osiągnąć jest poziom satysfakcji, bo po prostu organizm przyzwyczaja się do coraz większych jej dawek. Tutaj dopiero pojawiają się elementy uzależnienia. Bo niekontrolowane i nielimitowane wyrzuty dopaminy, zamiast poprawiać koncentrację, czy pamięć, stają się z czasem przyczyną dość poważnych ograniczeń na tym polu (potrzeba więcej substancji, aby wyzwolić oczekiwany stan, a jednocześnie, jej nadmiar obecny w organizmie wpływa na zaburzenia percepcji rzeczywistości, o których była mowa wcześniej).

Warto mieć świadomość, że z każdym kolejnym artykułem, filmikiem, czy kolejnym memem, w którego tapamy bez sensu, coraz bardziej jesteśmy na dopaminowym haju – coraz bardziej odklejamy się od życia, a z czasem też coraz mniej dokładnie przyswajamy treści, które chłoniemy.
W ten oto właśnie sposób to, co się chemicznie dzieje w naszych głowach, także stawia nas na nieciekawej pozycji w konfrontacji z nowoczesnymi środkami masowej komunikacji.

Jest to dość wredna pułapka. Zanurzając się w cyberświat wydaje się, że wiemy coraz więcej, że mamy coraz szersze horyzonty, a tak naprawdę coraz częściej zdarzają nam się problemy w prostym łączeniu faktów, w szukaniu przyczyn, czy w odtwarzaniu chronologii zdarzeń. Zaraz… Ale czy aby te objawy… Czy czegoś Wam to nie przypomina???