Bielszy odcień

Ciekawa historia i świetny klimat. Jeśli ktoś polubił swego czasu np. prowincjonalność Twin Peaks, to raczej nie będzie zawiedziony. Nie ma tu zbytniej wulgarności i niepotrzebnego epatowania sadystycznymi opisami powstałymi w gołębiej, pisarskiej wyobraźni. Jest to jednak dzieło francuskie, więc na jakieś poważne zaskoczenia uważny czytelnik nie ma co liczyć.

Trzeba też uczciwie wytknąć kilka kiepskich zagrywek, które jednak nie odbierają przyjemności czytania.

Żeby nie być gołosłownym: w jednym z ważniejszych momentów historii telefon komórkowy Espérandieu, który jest asystentem głównego bohatera,  ulega uszkodzeniu, przez co ten, jadąc służbowym samochodem, nie może skontaktować się w pilnej sprawie ze swoim szefem. Obliczony na przyspieszenie tętna czytelnika efekt pryska po chwili, gdy wspomniany asystent sięga stronicę później po… zamontowany na desce rozdzielczej tegoż samego auta radiotelefon i kontaktuje się z centralą w zupełnie innej sprawie… ech… Zdarza się najlepszym 🙂

Ale ogólnie takich kiksów dużo nie ma, a klimat jako się rzekło fajny. Polecam.